Quantcast
Channel: Zwierciadlo.pl » Informacje
Viewing all articles
Browse latest Browse all 5

„Dzień po dniu” – oczami uczestniczek konkursu

$
0
0

Świat widziany oczami niebanalnych kobiet, do tego w różnym wieku, jest pełen wielorakich emocji, przeróżnych barw i odczuć. Pojawiały się tematy związane z macierzyństwem, ciążą, narodzinami dziecka, miłością, śmiercią, dramatami. Te, jakże osobiste świadectwa życia, jak również zmagania z jego meandrami, poruszyły nas wszystkich.

Trzeciego grudnia, w zimny piątkowy wieczór odbyło się wręczenie nagród laureatkom konkursu „Dzień po Dniu”. To właśnie wtedy uczestniczki miały okazję spotkać się ze sobą i podzielić wrażeniami, które towarzyszyły im podczas pisania swoich dzienników.

- Kilka nagrodzonych osób nie dojechało, sroga zima i nie mniej srodzy mężowie, niespokojni o swe żony… W ostatniej chwili „dopraszamy” więc pozostałe osoby nagrodzone przepustkami. Ale to nie tylko są nagrody pocieszenia, jak potem czytam ponownie te dzienniki, zdają mi się nie gorsze od tych najlepszych… tak zawsze jest w konkursach, nie ma do końca sprawiedliwych, liczy się nastrój jurorów, przypadek – opowiada nam Tomek Jastrun

Następnie dodaje:

– Nie czułem się wcale pewnie rozdając nagrody… mimo, że mam tyle doświadczenia w publicznych występach. O wiele pewniej i lepiej było po godzinie… po dwóch… kiedy zaczynamy przesiadać się i rozmawiać ze sobą… już bez tylu barier, które tworzy duży stół… Znamienne, że wśród owych 400 dzienników, tak mało było z Warszawy, a wiele z małych ośrodków i ze średnich miast. Jak na dłoni widać, że każde życie jest dramatem, ale tylko od nas zależy jaką będzie miał ten dramat formę. Warto walczyć, aby piękną! Naszym laureatkom to się udało.

Pomimo niesprzyjających warunków pogodowych ten wieczór uczestniczki spotkania z pewnością zaliczyły do udanych. Mówi Katarzyna Pacewicz, autorka nagrodzonego dziennika:  

 

Pięknie jest przyjmować każdego takim, jakim jest. Zdarza mi się to nieraz. Zdarzyło mi się w piątek.(…) Do piątkowych myśli dodałabym jeszcze spostrzeżenie o „zwierciadłowych ludziach” o ich próbowaniu bycia uważnym.

 
 

 

-Dotarłam do stolicy. Hotel Hilton. Szklano-lśniący i pachnący złudzeniem wyższości olbrzym. Olbrzym? No, może bardziej średniak. Byliśmy kilkanaście minut przed osiemnastą. (…)Wyprostowałam plecy, wzięłam głęboki oddech i poszłam w kierunku spotkania. Wśród istniejących wtedy i tam osób rozpoznałam Tomasza Jastruna i Mananę Chyb. Reszta osób była dla mnie z początku anonimowa. Potrzebowałam około piętnastu, no może dwudziestu minut na oswojenie. Cieszę się, że nikim i niczym nie zawiodłam się. Dlaczego? Z braku oczekiwań? Dojrzałości? Nie wiem. Pięknie jest przyjmować każdego takim, jakim jest. Zdarza mi się to nieraz. Zdarzyło mi się w piątek.(…) Do piątkowych myśli dodałabym jeszcze spostrzeżenie o „zwierciadłowych ludziach” o ich próbowaniu bycia uważnym… O dostrzeżeniu każdego z nas, tzw. wymienianiu się, żeby nikogo nie ominąć.. Wzruszyła mnie delikatność i uważność. Miłe to było i potrzebne. Z Pana Tomasza gospodarzowaniem było mi też cieplej w tym mroźnym złudzeniami hotelu.

Dla naszych uczestniczek pisanie było elementem swoistej terapii. Jedna z wyróżnionych, Marta Motyl mówi: -Piszę dziennik, bo to pomaga w pewien sposób oswoić własne emocje. Gdy jestem pełna wrażeń, czuję wewnętrzny chaos, dziennik pozwala mi to wszystko uporządkować. Może to tylko złudzenie, bo opisanie problemów ich przecież nie rozwiąże. Ale dziennik to doskonała forma terapii.

Z samych dzienników można wyczytać wiele…

Poniedziałek   15.03.2010 r.

Zastanawiam się, po co to robię, po co piszę tę smutną kronikę mojego życia… Po co opisuję samotność, pustkę, jaka odczuwam po śmierci T, po co pokazuję ranę, jaką noszę, odkąd K.  odwrócił się ode mnie. Kogo to może obchodzić? Kto może być zainteresowany moimi niezdarnymi próbami ratowania samej siebie? Moją walką z depresją, poczuciem utraty sensu życia, odpychaniem od siebie rozpaczy, która mogłaby mnie pochłonąć, gdybym tylko na to pozwoliła… – pisze w swoim dzienniku pani Barbara Targan, która zajęła II miejsce w konkursie.

-Dziennik jest dla mnie jak wymarzony, idealny przyjaciel. Wszystkiego wysłucha, zrozumie, nie ma pretensji o żadne szaleństwa i nie prawi kazań ;) – dodaje pani Motyl.

 

Zwycięskie prace zrobiły na redakcji szczególne wrażenie. Nieczęsto można obcować z tak szczerymi i silnie oddziałującymi na czytelnika tekstami, które są w dodatku tak dobrze napisane.

Oto przykład dziennika, który zdobył nagrodę za pierwsze miejsce, autorstwa pani Grażyny Niewiadomskiej:

2010-01-06

Ponownie na urlopie wychowawczym, od początku życia Alicji. Tylko na wychowawczym powracam do tych zapisków, i tylko wtedy, gdy Alusieńka śpi. Dzieci pochłaniają zdecydowaną większość mojej doby, a ja dbam o to, by nie wydarły mi całości. Na razie te proporcje uważam za całkowicie właściwe. A może kiedyś sama zaborczo będę zabiegała o ich uwagę i towarzystwo? Kiedyś, gdy będę stara i samotna? Być może. Jedno z moich nieustannych marzeń to takie, by to kiedyś zawsze nadeszło.

 

-Dziennik jest dla mnie jak wymarzony, idealny przyjaciel. Wszystkiego wysłucha, zrozumie, nie ma pretensji o żadne szaleństwa i nie prawi kazań ;)

 

2010-07-05

Dzień w pracy. Młoda matka chłopca z zespołem Downa oczekuje drugiego dziecka, którego diagnozę właśnie poznała: drugi synek też urodzi się z zespołem Downa. Ale ona nie jest przerażona samym rozpoznaniem, już wie, jak prawdopodobnie będzie wyglądało jej przyszłe życie. Każdego dnia dźwiga nie tylko synka, który zaczął chodzić w wieku około czterech lat, ale też całą resztę, która wiąże się z niepełnosprawnością dziecka. Z czułością opowiada o postępach starszego chłopca, boli ją reakcja męża na diagnozę dziecka, które ona nosi pod sercem. Pomyślał o przerwaniu ciąży. Nie powiedział, że to „przecież nasze dziecko”, ale chciał się go pozbyć. Matka… to wielkie słowo!

2010-08-12

Sukcesy w piłce nożnej naszego niespełna 6-letniego synka przyjemnie mnie wzruszają. Sprawiają też, że oczy mojego męża staja się szkliste. Piłka nożna jest pasją Mateuszka. Mały człowiek, zmagający się z astmą, migreną, bólami kolan czy brzucha jest wyjątkowo sprawny i silny. Od kiedy zaczął biegać, jego ulubionym zajęciem jest kopanie piłki. Pamiętam, jak znudzona tym kopaniem, walczyłam z własną słabością, jak chciałam już przestać, usiąść na ławce i popatrzeć jak synek grzebie w piachu. Ale on nie chciał grzebać w piaskownicy, chciał kopać piłkę.

Nie zabrakło tekstów, w których uczestniczki opisywały swą codzienność, zwykłe dni, w których jednak każda starała się znaleźć coś niezwykłego, coś co pozwoli znaleźć radość w zwyczajności:

Środa  10. 03.2010 r.

Świat dziś kąpie się w słonecznym blasku. Wywietrzyłam pościel na tarasie, zadzwoniłam do Rodziców, by zapytać ich, jak spali w nocy i jak się czują. Uśmiecham się, słysząc po raz setny narzekanie Mamy na to, że od rana do wieczora ma tyle pracy, a przecież ma już osiemdziesiąt lat i chciałaby odpocząć; że musi troszczyć się o Tatę i podaje Mu siedem posiłków dziennie, że ma już dosyć, że…. – napisała pani Targan.

Wśród całej masy tematów, które podejmowały autorki, można też odnaleźć przykłady wypowiedzi bardziej ostre i bezkompromisowe, jak w przypadku tekstu pani Patrycji Purgał:

 

- Niesamowicie było poczuć nić porozumienia, pomimo różnic wieku i przeżyć. Rozmowy na różnorodne tematy, od malarstwa, poprzez świat Internetu, odchudzanie, podróże…
 

 
 

 

-Współcześni mężczyźni nie mają mocnych kręgosłupów. Wiją się zagubieni, szukając spełnienia w poddawaniu się zachciankom nadmuchanego ego.  Pozorne zadowolenie kryje ignorancję, pustkę, albo wewnętrzną słabość. Są pseudo mężami stanu, boją się odpowiedzialności i podpisywania pod trudnymi decyzjami. Politycy, biznesmeni, urzędnicy, pedagodzy, biskupi. Poznałam ich. Nudni i niedojrzali synkowie swoich mamuś, które zamiast walić ich miotłą, dmuchały w obdarte kolanka. Żeby wychować mężczyznę, trzeba mieć końską siłę, i wytrzymałość na ból. Słabe, niestabilne wewnętrznie, lub zagubione kobiety nie potrafią znieść, że ich synkowie cierpią,  więc robią wszystko, by ich od tego uchronić, zapominając, że trudności uszlachetniają, hartują. Jasne, niech lepiej jako dorosły spali pół pola, zniszczy komuś życie, niż jako malec miałby poparzyć sobie paluszek. Ot, mateczkowa logika. Tak, w tym sensie, my kobiety, same jesteśmy sobie winne.

Spotkanie we wspólnym gronie autorek oraz ludzi „Zwierciadła” okazało się znakomitym pomysłem i z pewnością będzie długo wspominane przez obydwie strony. Marta Motyl tak zapamiętała ten wieczór:

- Niesamowicie było poczuć nić porozumienia, pomimo różnic wieku i przeżyć. Rozmowy na różnorodne tematy, od malarstwa, poprzez świat Internetu, odchudzanie, podróże… Wymiana opinii o tak wielu sprawach. Sądzę, że ta odmienność doświadczeń wzbogacała rozmowy i nadawała im barw. Dziennik każdej z nagrodzonych kobiet to odrębna historia. Inny scenariusz, reżyser, aktorzy, ale jednak musiało być w nich coś wspólnego. Uważam, że wszystkich uczestników spotkania – i redakcję, i laureatki – połączyła jednak pewna wspólna wrażliwość. Przepustka literacka to kolejny etap wędrówki. Zmotywowała nas do dalszego wyrażania siebie poprzez pisanie. Umożliwiła przejście na drugą stronę lustra. I to nie był lustrzany sen. Nie muszę ustalać, jak Alicja, komu się to przyśniło :) Pobyt „po drugiej stronie lustra”, poznanie redakcji „Zwierciadła” i laureatek konkursu to dla mnie fantastyczna, inspirująca przygoda. Te przeżycia na pewno we mnie pozostaną.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 5